Muszę przyznać, że choć czułem, że jestem w dobrej dyspozycji, to nie spodziewałem się, że dam radę tak szybko pobiec 10 km i pierwszy raz w życiu złamać barierę 31 minut!
Aktualnie jestem w treningu do maratonu i już za 3 tygodnie, dokładnie 3 grudnia pobiegnę “królewski” dystans w Walencji na jednej z najszybszych tras na świecie. Trening idzie bardzo dobrze, a tu pokażę Ci, jak wyglądały ostatnie dni przed zawodami.
Sobota - 4.11
Jeden z przyjemniejszych i lepszych treningów, jakie zrobiłem w tych przygotowaniach – 20 km po 3:48/km, a następnie 6 x 6 minut po około 3:15-3:20 na przerwie 90 sekund.
Łącznie 34 km żwawego biegania “bez żyłowania” – super prognostyk przed maratonem. Wieczorem skoczyłem jeszcze pograć w padla 🙂
Niedziela - 5.11
Luźne 15 km – trening bez żadnej historii.
Poniedziałek 6.11
Dużo biegam w tym sezonie treningów nie na dystans, a na czas i tak samo było tym razem – 10 x 5 minut na przerwie 1 minuta, wszystko w granicach 3:15-3:20/km.
Osobiście myślałem, że będzie luźniej, ale zeszły tydzień zakończyłem na 160 przebiegniętych kilometrach, więc ciężko mówić o świeżości.
Wtorek - 7 listopada
Zawsze dzień po takim treningu, jak poniedziałkowy, staram się zrobić maksymalnie lekkie wybieganie. Wyszło 19 km po 4:30/km.
Środa - 8.11
Ostatni mocniejszy trening przed sobotnim startem – 10 x 3 minuty na przerwie 90 sekund w tempie 3:20/km.
Lekko, łatwo i przyjemnie, a na słuchawkach Baby Keem “The Melodic Blue”.
Czwartek 9.11, Piątek 10.11
Dwa razy luźne 10 km, z nogi na nogę, żeby wreszcie złapać trochę luzu.
Sobota - START
Bieg Niepodległości w Gdyni 10 km
Na liście startowej było kilka znanych i mocnych nazwisk, więc wiedziałem, że zapowiada się szybkie bieganie i będzie trzeba ciężko powalczyć, aby znaleźć się na podium.
Na rozgrzewce czułem się bardzo dobrze – zrobiłem swój sprawdzony patent, czyli 2km truchtu, potem 2 km po 3:40/km i 2 x 1′ po 3:00/km i czułem, że jest potencjał na szybkie bieganie. Na nogach adidas Adizero Adios Pro 3, których nie zakładałem prawie 2 miesiące i od razu poczułem, jak szybki jest to but.
Początkowe kilometry mijały bardzo szybko, szczególnie, że pierwsza część trasy jest delikatnie z górki, więc nawet nie czułem prędkości. Po 3. km zobaczyłem na zegarku 9:15 (czyli 3:05/km) i byłem lekko zaskoczony, bo myślałem, że biegniemy wolniej. Dodatkowo zdałem sobie sprawę, że od września nie zrobiłem żadnego kilometra w takim tempie, a ja czuję się, jakbym biegł szybszy drugi zakres 🙂
5 km minęliśmy w 15:23, 4-osobową grupą, w której byłem ja, Krzysiek Żygenda, Patryk Stypułkowski – który dosłownie za chwilę odpadł i Roman Adamovich. Jedynym błędem, który popełniłem na tym biegu było to, że nie znałem tego zawodnika z Białorusi i gdybym wiedział, że biega on poniżej 30 minut na 10 km i 1:04 w półmaratonie to na pewno nie wychodziłbym na prowadzenie, tylko dłużej biegł za nim,
Tempo nie spadało, mimo, że podbiegliśmy całą ulicę Świętojańską, a po 7. km nawet delikatnie przyspieszyliśmy. Z naszej już 3-osobowowej grupy odpadł Krzysiek, ale wiedziałem, że ma on mocny finisz i jeszcze będzie się liczył. Ja ciągle trzymałem się Romana, ale i dla mnie jego tempo okazało się za mocne. Jak później zobaczyłem na pomiar mocy Stryd, to 8. km był zdecydowanie najmocniejszym ze wszystkich podczas biegu.
Na 9. km doszedł mnie Krzysiek, ciężko było mi utrzymać jego tempo, ale nie zwalniałem – po prostu on biegł dużo szybciej 🙂 Jednak 500 metrów do mety poczułem, że znów zbliżam się do niego i wydawało mi się, że na metę wbiegniemy w kolejności Roman, Krzysiek i Ja.
Jednak fenomenalny finisz pozwolił Krzyśkowi wygrać, ja natomiast musiałem się zadowolić 3. miejscem, mimo, że ostatni kilometr pobiegłem w 2:57.
Podsumowując – TO BYŁ BARDZO DOBRY BIEG! Od początku do końca mocne tempo, mimo wszystko dobra końcówka, mimo, że aktualnie nie biegałem szybkich kilometrów, a całe swoje przygotowania podporządkowałem pod maraton.
Jednak po ostatnim Biegu Westerplatte, gdzie dwa dni po zawodach byłem chory, moim priorytetem było zachowanie zdrowia, więc szybko po dekoracji uciekłem do domu, dobrze zjadłem i położyłem się spać, żeby zminimalizować ryzyko przeziębienia.
Co dalej?
W niedzielę i poniedziałek, podobnie jak w czwartek i piątek zrobiłem spokojne rozbiegania, a do startu w Walencji zostało mi już 20 dni!
Do maratonu zrobię może jeszcze 5 konkretnych jednostek, reszta to swodobne truchtanie i myślę, że jestem gotowy na szybkie bieganie. Do zobaczenia 3 grudnia!
Fajne to.
Dzięki Mateusz!
Pingback: Ostatnie treningi przed maratonem – Florian Pyszel