Po starcie w Biegu Niepodległości w Gdyni (tu znajdziesz relację) przyszedł czas na ostatnie 2 tygodnie przygotowań do maratonu w Walencji. Może nie wszystko poszło idealnie, ale jest zadowolony z ostatnich 14 dni!
Zarówno dzień, jak i dwa po zawodach byłem lekko zmęczony, więc jedyne, co zrobiłem to dwa luźne rozbiegania. We wtorek, 3 dni po starcie nadal nie czułem się idealnie i zrobiłem tylko 12 km po 3:45/km. Było lekko, więc stwiedziłem, że następnego dnia można pobiegać coś szybszego.
Środa 15.11
12 x 4 minuty na przerwie 1 minuta, wszystko biegane w granicach 3:10-3:16/km
Naprawdę kawał treningu! Nie było lekko, bo wiało, delikatnie odczuwałem jeszcze sobotni start, ale wyszło prawie 15 km szybkiego biegania. Mocny trening, ale w planach miałem kolejny ciężki trening jutro.
16.11 czwartek
2 godziny bieganie, w tempie 3:42/km, łącznie ponad 32 km.
To jeden z tych treningów, które na papierze wydawał się dosyć prosty – lubię takie długie biegi i rzadko sprawiają mi one trudności, ale w praktyce był ciężki. Szczególnie druga godzina biegu sprawiła mi dużo bólu.
17.11 (piątek)
Słabo spałem, na całe szczęście miałem luźny dzień, bo w planach tylko 2 godziny korepetycji, a trening zrobiłem z Bartkiem Zyborowiczem. Wpadła spokojna godzina biegu po 4:35/km.
18.11 (sobota)
Choć początkowo myślałem, żeby odpuścić ten trening i zrobić go albo w niedzielę albo dopiero w poniedziałek, to jednak po głębszym zastanowieniu się, zdecydowałem, że właśnie w sobotę zrobię ostatni dłuższy trening przed maratonem – 5 x 10 minut na przerwie 90 sekund
Chyba najprzyjemniejszy trening w tych przygotowaniach! Wszystkie odcinki biegałem w granicy 3:17-3:18/km, więc praktycznie wszyło 5 x 3 km. Piękny zachód słońca, idealna pogoda do biegania, dobra muzyka – wyszło super!
19.11 (niedziela)
Znów przyszedł czas na spokojne wybieganie – tym razem luźne 14 km, ale byłem niewyspany, bo zeszłej nocy poszedłem jeszcze na małą domówkę 😉
20.11 (poniedziałek)
Powoli przyszedł czas na skracanie odcinków, jakie biegam, delikatne wydłużanie przerw, by już nie zamęczyć i tak już mocno zmęczonego organizmu po kilkunastu tygodniach przygotowań do maratonu – dziś padło na 6 x 6 minut w tempie 3:15-3:18/km na przerwie 2 minuty w spokojnym truchcie
Wieczorem wyskoczyłem jeszcze na luźne 8 km.
Kolejne dwa dni - wtorek i środa to bardzo spokojne bieganie. Odpowiednio 17 i 15 km. Bez napinania i bez patrzenia na tempo.
23.11 (czwartek)
Trochę zlekceważyłem ten trening – słabo zjadłem przed bieganiem, założyłem “wolne” buty zamiast karbonów, bo liczyłem, że spokojnie zrobię tę jednostkę. Biegałem 5 x 8 minut, jak zwykle na gdyńskim Bulwarze, ale pogoda była mocno niekorzystna – wiało, padało, było zimno, a ja byłem głodny.
Czasowo wyszło bardzo dobrze, bo wszystko biegałem tak, jak zaplanowałem – w granicy 3:17 a 3:19/km, czyli mniej więcej tak, jakbym chciał przebiec maraton już za 10 dni.
Pewnie już się domyślasz się, jaki trening zrobiłem dzień i dwa po tak mocnej jednostce - oczywiście dwa luźne rozbiegania 😉 Zarówno w sobotę, jak i w niedzielę zrobiłem 15 km. Spokojnie, z nogi na nogę, po około 4:30/km.
26.11 (niedziela)
A więc tak wyglądały przygotowania do maratonu! Dziś zrobiłem 6 x 5 minut po około 3:18/km na przerwie 90 sekund.
Było zimno, nie było łatwo znaleźć nieośnieżoną ulicę w Gdyni, ale po 5. km poszukiwań (właśnie tyle trwała rozgrzewka) znalazłem idealne miejsce do biegania na ulicy Janka Wiśniewskiego